Obserwatorzy

wtorek, 17 lipca 2012

Opener'12

Minął już ponad tydzień od Open'era. Opaska zdjęta, aczkolwiek nie mogłam pozwolić sobie na pozostawienie Ciebie w nieświadomości - obwieszczam więc wszem i wobec, byłam tam i ja. I było spoko.
Niestety z powodu bezrobocia, co jest przyczyną totalnej dziury budżetowej w moim portfelu pojechałam tylko na jeden dzień. Sobota. Mumford&Sons, The XX, Janelle Monae, Cool Kids of Death i wiele innych, ale coś trzeba było wybrać.
Aby dotrzeć tam i z powrotem, zdecydowałam się oczywiście na najbardziej ekonomiczny sposób poruszania się po świecie "Auto, stop!". Dosiadasz się do cudzego samochodu i go przejmujesz. A kasą się nie przejmujesz. To z pewnością lepsze niż Polskie Koleje Państowe.
W obydwie strony kierowcy wytrzymali z nami całą drogę, chwała im za to!
Od czasu koncertu na nowo panuje u mnie w domu totalna faza na Iksów (ale nawiasem mówiąc, nadal mam do nich żal, że nie zagrali ulubionego coveru You've got the love ). Zarówno ode mnie, jak i od Marty z pokoju co rusz wydobywa się naprzemiennie Infinity, Crystalised, Basic Space, VCR, etc. Polecam także Mumford&Sons, ile ja bym dała aby ten koncert był dopiero przede mną. Wykorzystałabym go w pełni.
 Na powyższym zdjęciu nowopowstałe jezioro przy polu namiotowym. Sanepid nie potwierdził jeszcze informacji o pierwszej klasie czystości wody, ale ludzie i tak się kąpali. Brakowało tylko pomostu i wędkarza.
 Blef, ale nie byłabym sobą, gdybym nie wstawiła takiego zdjęcia.
Podsumowując, sobota była najmokrzejszym dniem ze wszystkich mokrych. Sposoby przygotowania się na open'er'owskie błoto są dwa: a) nakładasz kalosze i dzięki temu możesz wejść w każdy najbardziej podmokły teren; b) nakładasz byle jakie obuwie i robisz dokładnie to samo. Bo tak naprawdę nieważne co założysz, i tak cały jesteś w tym syfie. Od butów, aż po buzię. Moje trampki zostały pochłonięte przez bagno całkowicie. Nie oszczędzając sznurowadeł, ani nawet wkładki antypotnej. W efekcie całą niedzielę biegałam śladami słynnego WC przez świat (przez Gdańsk) - na bosaka. Szczerze to nawet nie było mi tak spieszno do kupna nowych butów, przez chwilę mogłam poczuć się jak taka prawdziwa wyzwolona wagabunda. Do powtórzenia.