Tak, tak, tak.. Wszyscy, co na studiach - sesja. Nic, tylko siedzą na fejsie i udają, że się uczą. U mnie co prawda do pierwszego egzaminu jeszcze trochę, ale biorąc pod uwagę mój "napięty grafik" (URSYNALIA w końcu!) - nie pouczę się nic. Już nawet powoli staram się przygotować psychicznie na kampanię wrześniową (czyt. sesję poprawkową). Przynajmniej będzie okazja do pochwalenia się domniemaną opalenizną na uczelni (ha ha). Zamiast się uczyć to ja o głupotach. Przy dobrych wiatrach - oprócz aktywności na blogu - zdążę jeszcze nadrobić zaległości w serialach, gruntownie posprzątać całe mieszkanie.. No przecież czymś trzeba zająć sobie czas. Wszystko - byleby się nie wyspać i się nie uczyć. Cała ja. Wiadomo bowiem, że moje lenistwo jest wprost proporcjonalne do ilości materiału do nauki.
Ostatnio zdałam sobie sprawę jak cholernie trudna jestem przy robieniu zdjęć. Współczuję każdemu, kto musi się ze mną użerać. Tu ucho wystaje, tam rzęsa krzywo rośnie.. Wybredzam, wybrzydzam. W efekcie najbardziej podobają mi się zdjęcia od tyłu. Ale to chyba już wiecie. Nie widać wtedy mojej twarzy, to najważniejsze, a moje włosy (które niekiedy wydają mi się być dłuższe niż historia Polski) chyba nawet nieźle się prezentują. A jako że jestem beznadziejna w podejmowaniu jakichkolwiek decyzji - nie mogąc wybrać trzech/czterech najlepszych ujęć z ostatnich dni - wstawiam dziś wszystkie, które się "nadają". Aż do znudzenia, ament!
(koszula - second hand, spódniczka - bershka, pasek - second hand, torebka - house)
foto: Adrianna Panek