Obserwatorzy

wtorek, 13 listopada 2012

Miłość po wódce


Listopad. Motyle w brzuchu jakby uśpione, wir codziennych obowiązków. Jesień trwa, rdzawych liści czas. Kaloszy, peleryn i mgły śpiewa w głośnikach Hey. Klimat robi swoje, więc dziś inaczej, mniej sarkastycznie. Nakarmię Was krótkim tekstem. Bierzcie i jedzcie..

"Miłość po wódce"

Rano będziemy rozglądać się za słoikiem po ogórkach żeby wodą z octem zabić kaca.
Będziemy milczeć by oszczędzić siebie.
Będziemy gorączkowo myć zęby i długo stać przed lustrem z pianą na ustach.
Będziemy delektować się wstydem.

Rano spytasz tylko czy nie wiem gdzie położyłeś zegarek, a ja poproszę byś włączył radio.
Spiker poinformuje w porannych wiadomościach o tysiącach studentów, którzy pojechali do domów na ferie i przemilczy naszą ostatnią noc w akademiku.

Rano poczujemy się tacy samotni i wyjdziemy w hałaśliwe ulice przetrząsając kieszenie w poszukiwaniu straconego czasu i ważnego biletu.
Wiatr przybiegnie z pustymi rękami jak bezrobotny listonosz i radośnie zabierze zmięty karteluszek z zapisanym pośpiesznie niepotrzebnym adresem.

I tak dobrze będzie pożegnać się, przytulić się do zimnej szyby autobusu i milczeć.

Ale teraz mówimy dużo.
Kolejne wyznania przechodzą nam przez gardło równie łatwo jak kolejne kieliszki i tak wspaniale kręci nam się w słowach i odlatujemy gdzieś w górę nie wiedząc nawet że może robimy właśnie
nowego
człowieka.
//J.P.

niedziela, 21 października 2012

Wyjeżdżam by wrócić

 Dziś pierwszy dzień wieczornego biegania. 
Żartowałam. Właśnie jem trzecie ciastko. 
Każda niedziela jest leniwa, ale ta to po prostu przesadziła już z tą dysfunkcją układu motywującego.
Ale tylko w takie dni (kiedy nie robię tysiąca tych innych rzeczy) dodaję coś na bloga. Więc witam Was serdecznie w ten nieruchliwy wieczór.


Trochę się pozmieniało u mnie. Od października zaczęłam nowy etap w życiu: mieszkanie w AKADEMIKu!
Nie narzekam. To miejsce dla mnie. Jest tu i radość, i ludzie na których lubię patrzeć, i późne chodzenie spać. I najpyszniejsze naleśniki z parówką i keczupem od chłopaków z parteru.


  Tak ubrana jestem niczym Cruella de Mon. Na szczęście żaden dalmatyńczyk nie ucierpiał przy produkcji moich spodni. Tak czy siak wiem, że taki strój ( nawet bez śmierci jakiegokolwiek zwierzaka) i tak może wzbudzać kontrowersje. 
Pewien znajomy nieznajomy powiedział mi, że zazdrości, że mogę ubierać się tak jak chcę. Że w innych miastach nie jest to wcale takie oczywiste, bla bla bla. Osobiście lubię eksperymentować. W końcu raz się żyje (potem się tylko straszy)! Ludzie i tak zawsze będą się krzywo patrzeć, a najważniejsze to czuć się dobrze ze sobą, w swoim ciele. Pamiętaj, zawsze bądź sobą! No chyba, że możesz być Batmanem... W takiej sytuacji lepiej być Batmanem. 


Co do tła zdjęć to wiem, że tory są passe i de mode, ale miałam w głowie genialną koncepcję na notkę o moim rodzinnym mieście - Włocławku. Dworzec wydał mi się wręcz idealnym miejscem ukazującym moje powroty i wyjazdy. Niestety, jak to u mnie bywa, nie zrobiłam tego od razu, a wena szybko ode mnie odpłynęła. 
W efekcie mogę Was tylko zostawić z kawałkiem Małpy - Wyjeżdżam by wrócić, który idealnie ilustruje mój stosunek do tego miasta. Pozdrawiam, szczęśliwego nowego tygodnia!

 Po raz kolejny wracam, bo chyba mam to szczęście,
Że są ulice za którymi dalej tęsknie,
Kilka pustych przystanków i jeszcze więcej,
Niż skrzyżowanie, o którym było w czwartym wersie,
To to miejsce odbite w kilku parach źrenic,
Które wierzą, że ich życie kiedyś się zmieni,
Kilka zmęczonych twarzy pełnych nadziei,
Że znajdą miłość pośród pyłu i kamieni,
To moje pięćdziesiąt cztery metry pełne wspomnień,
Oczy siostry w których wciąż widzę ten sam płomień,
Cztery ściany, które nadal mówią do mnie
I jak mokre oczy ojca znają moją historię,
Ja wracam po wojnie z samym sobą,
Może gdy będę w końcu w domu znów coś stworzę,
Dziś wracam do Ciebie i już jestem w drodze,
Więc zostaw wszystko i przyjdź na dworzec.

Po raz kolejny wracam, bo wciąż to miasto

Kryje tajemnice, które nie dają mi zasnąć,
Jadę, żeby popatrzeć w oczy ludziom przez chwilę,
Wracam do domu, który chroni moją rodzinę. 

 

poniedziałek, 3 września 2012

Honda Team


3 września 2012. Poniedziałek. 247 dzień roku, do końca roku pozostało 119 dni. Imieniny: Izabeli, Szymona. Wschód słońca: 5:50. Zachód słońca: 19:19.
Dla wielu rozpoczyna się właśnie rok szkolny, a dla mnie to po prostu kolejny dzień wakacji. Pozostaję więc w tym klimacie. Znakami rozpoznawczymi wakacji są: Słońce, lody i morze. I w moim przypadku - kapelusz.
  Ile gramów słońca odpowiada dziennemu zapotrzebowaniu dorosłego człowieka?
Z takim autem jak moje chyba nie trzeba martwić się o niedosyt.
Lansotwórcza Honda Logo’99. 1,3. - znana szerzej jako Żółtek, Jajeczko, Kaczucha. Kolor #FFFF00. Jest jak radosne poranne słońce, łagodnie zachęcające do wstawania, świecące i niemiłosiernie kłujące w oczy. Idealnie pasujące do właścicielki. Jakie włosy, taka karoseria. Żółtek to nie auto, to styl życia. Zazwyczaj brudne, ale co tam, po prostu bardziej oldschoolowe.
Spod świateł bierze każdego, mówię Wam. To najlepszy samochód na świecie, proszę państwa.



 Pytanie: gdzie mnie dziś poniesie to stado nieokiełznanych, japońskich koników? Jeszcze nie wiem. Po co komu trzygwiazdkowy hotel, skoro można spać pod tysiącem gwiazd? Carpe diem, czyli łapmy karpia póki to możliwe. Marco Polo wyruszył do Chin w dzień taki jak ten. Więc jakie są Twoje plany na dziś?



Ostatnie zdjęcia to moje ulubione z Madzią. Bowiem wychodzę z rodziną. Nie tylko na zdjęciu.
Ps. Don't follow your dreams, follow my blog! :) 



wtorek, 17 lipca 2012

Opener'12

Minął już ponad tydzień od Open'era. Opaska zdjęta, aczkolwiek nie mogłam pozwolić sobie na pozostawienie Ciebie w nieświadomości - obwieszczam więc wszem i wobec, byłam tam i ja. I było spoko.
Niestety z powodu bezrobocia, co jest przyczyną totalnej dziury budżetowej w moim portfelu pojechałam tylko na jeden dzień. Sobota. Mumford&Sons, The XX, Janelle Monae, Cool Kids of Death i wiele innych, ale coś trzeba było wybrać.
Aby dotrzeć tam i z powrotem, zdecydowałam się oczywiście na najbardziej ekonomiczny sposób poruszania się po świecie "Auto, stop!". Dosiadasz się do cudzego samochodu i go przejmujesz. A kasą się nie przejmujesz. To z pewnością lepsze niż Polskie Koleje Państowe.
W obydwie strony kierowcy wytrzymali z nami całą drogę, chwała im za to!
Od czasu koncertu na nowo panuje u mnie w domu totalna faza na Iksów (ale nawiasem mówiąc, nadal mam do nich żal, że nie zagrali ulubionego coveru You've got the love ). Zarówno ode mnie, jak i od Marty z pokoju co rusz wydobywa się naprzemiennie Infinity, Crystalised, Basic Space, VCR, etc. Polecam także Mumford&Sons, ile ja bym dała aby ten koncert był dopiero przede mną. Wykorzystałabym go w pełni.
 Na powyższym zdjęciu nowopowstałe jezioro przy polu namiotowym. Sanepid nie potwierdził jeszcze informacji o pierwszej klasie czystości wody, ale ludzie i tak się kąpali. Brakowało tylko pomostu i wędkarza.
 Blef, ale nie byłabym sobą, gdybym nie wstawiła takiego zdjęcia.
Podsumowując, sobota była najmokrzejszym dniem ze wszystkich mokrych. Sposoby przygotowania się na open'er'owskie błoto są dwa: a) nakładasz kalosze i dzięki temu możesz wejść w każdy najbardziej podmokły teren; b) nakładasz byle jakie obuwie i robisz dokładnie to samo. Bo tak naprawdę nieważne co założysz, i tak cały jesteś w tym syfie. Od butów, aż po buzię. Moje trampki zostały pochłonięte przez bagno całkowicie. Nie oszczędzając sznurowadeł, ani nawet wkładki antypotnej. W efekcie całą niedzielę biegałam śladami słynnego WC przez świat (przez Gdańsk) - na bosaka. Szczerze to nawet nie było mi tak spieszno do kupna nowych butów, przez chwilę mogłam poczuć się jak taka prawdziwa wyzwolona wagabunda. Do powtórzenia.

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Koko koko Monika za Euro Spoko


Cała Polska żyje teraz Euro. Ja żyję, Ty żyjesz, wszyscy tym żyją! Oczywiście znajdzie się też kilku hejterów, którzy ukazują swoim znajomym światłość swego umysłu wiedzącego więcej i myślącego tak bardzo inaczej od tych wszystkich "błaznów na kolorowo poprzebieranych", ale ogólnie.. Naród szaleje. W życiu bym nie pomyślała, że ogarnie to i mnie. Ta, co zastanawiała się co może być ciekawego w gapieniu się na latających przez 90 minut za piłką facetów teraz nawet na meczu Ukraina - Szwecja krzyczy "Polska gola!". Jeszcze trochę i wpadnę totalnie w jakiś piłkoszał (kurde, coraz mniej we mnie hipsterstwa).
Moda. Kolory stroju przykładnego Polaka w czasie Euro są dwa: biel i czerwień. Jak widać licha ze mnie "fashionistka" skoro prezentuję tu Wam stare zdjęcia, gdzie czerwony na zdjęciu jest tylko samochód. Innych niestety brak. W ramach poprawy i budowania sobie odrobiny nadziei na to, że jutro (a właściwie już dziś) nie przegramy z Rosją jakieś trzynaście do zera zakładam białką koszulkę, czerwone spodnie i frunę na Marszałkowską. Może coś się w końcu zmieni i zagramy więcej meczy niż te trzy charakterystyczne dla Polaków (mecz rozpoczynający, mecz o życie, mecz o honor).
A jeśli jednak przegramy - to nagroda dla naszych piłkarzy w postaci upojnej nocy z piosenkarkami z zespołu "Jarzębina" będzie zasłużona.

(bluzka - Zara, spodenki - Bershka, buty - Quazi, kapelusz - Cropp)

poniedziałek, 28 maja 2012

Letnio



Tak, tak, tak.. Wszyscy, co na studiach - sesja. Nic, tylko siedzą na fejsie i udają, że się uczą. U mnie co prawda do pierwszego egzaminu jeszcze trochę, ale biorąc pod uwagę mój "napięty grafik" (URSYNALIA w końcu!) - nie pouczę się nic. Już nawet powoli staram się przygotować psychicznie na kampanię wrześniową (czyt. sesję poprawkową). Przynajmniej będzie okazja do pochwalenia się domniemaną opalenizną na uczelni (ha ha). Zamiast się uczyć to ja o głupotach. Przy dobrych wiatrach - oprócz aktywności na blogu - zdążę jeszcze nadrobić zaległości w serialach, gruntownie posprzątać całe mieszkanie.. No przecież czymś trzeba zająć sobie czas. Wszystko - byleby się nie wyspać i się nie uczyć. Cała ja. Wiadomo bowiem, że moje lenistwo jest wprost proporcjonalne do ilości materiału do nauki.
Ostatnio zdałam sobie sprawę jak cholernie trudna jestem przy robieniu zdjęć. Współczuję każdemu, kto musi się ze mną użerać. Tu ucho wystaje, tam rzęsa krzywo rośnie.. Wybredzam, wybrzydzam. W efekcie najbardziej podobają mi się zdjęcia od tyłu. Ale to chyba już wiecie. Nie widać wtedy mojej twarzy, to najważniejsze, a moje włosy (które niekiedy wydają mi się być dłuższe niż historia Polski) chyba nawet nieźle się prezentują. A jako że jestem beznadziejna w podejmowaniu jakichkolwiek decyzji - nie mogąc wybrać trzech/czterech najlepszych ujęć z ostatnich dni - wstawiam dziś wszystkie, które się "nadają". Aż do znudzenia, ament!




 
(koszula - second hand, spódniczka - bershka, pasek - second hand, torebka - house)

piątek, 25 maja 2012

Nad ranem



Jest godzina 5:13. Jak widać, mam totalnie pokopany system godzinowy. Zazwyczaj jestem Nocnym Markiem.. Podkrążone oczy, przyjmowanie gości w pieleszach, zasypianie na wszystko co się da, spóźnianie się wszędzie, gdzie się da, bałagan w ciągu dnia by następnie o drugiej robić gruntowne porządki i tym samym dać upust nocnej aktywności? NORMA. Dla odmiany (a żeby było ciekawiej) wczoraj już o północy (sic!) zapadłam w sen zimowy. Jak niedźwiedź. Obudziłam się teraz, o 5. Cóż za przedziwna godzina - nikt online na fejsie? Skandal! Zero krzyków, pisków dzieciaków za oknem? Dziwne. Ale jak mi się to podoba! Od dziś wstaję z kurami, postanowione.





 (bluzka - H&M, spodenki - second hand, pasek - second hand, plecak - Call It Spring)

 W tym miejscu chciałabym uściskać serdecznie moją Panią Fotograf (Ada, całuję!). Jest świetna.

Btw1. Dworzec Warszawa Wschodnia - te odciśnięte na pasach (a następnie rozsiane po całym chodniku) małe stópki to moje, tak. Takie trochę exegi monumentum.
Btw2. Wczoraj w centrum zostałyśmy napadnięte wraz z Kasią Z. przez Wujka Samo Zło z kamerą. TV, sława? (O ja..)