Obserwatorzy

niedziela, 21 października 2012

Wyjeżdżam by wrócić

 Dziś pierwszy dzień wieczornego biegania. 
Żartowałam. Właśnie jem trzecie ciastko. 
Każda niedziela jest leniwa, ale ta to po prostu przesadziła już z tą dysfunkcją układu motywującego.
Ale tylko w takie dni (kiedy nie robię tysiąca tych innych rzeczy) dodaję coś na bloga. Więc witam Was serdecznie w ten nieruchliwy wieczór.


Trochę się pozmieniało u mnie. Od października zaczęłam nowy etap w życiu: mieszkanie w AKADEMIKu!
Nie narzekam. To miejsce dla mnie. Jest tu i radość, i ludzie na których lubię patrzeć, i późne chodzenie spać. I najpyszniejsze naleśniki z parówką i keczupem od chłopaków z parteru.


  Tak ubrana jestem niczym Cruella de Mon. Na szczęście żaden dalmatyńczyk nie ucierpiał przy produkcji moich spodni. Tak czy siak wiem, że taki strój ( nawet bez śmierci jakiegokolwiek zwierzaka) i tak może wzbudzać kontrowersje. 
Pewien znajomy nieznajomy powiedział mi, że zazdrości, że mogę ubierać się tak jak chcę. Że w innych miastach nie jest to wcale takie oczywiste, bla bla bla. Osobiście lubię eksperymentować. W końcu raz się żyje (potem się tylko straszy)! Ludzie i tak zawsze będą się krzywo patrzeć, a najważniejsze to czuć się dobrze ze sobą, w swoim ciele. Pamiętaj, zawsze bądź sobą! No chyba, że możesz być Batmanem... W takiej sytuacji lepiej być Batmanem. 


Co do tła zdjęć to wiem, że tory są passe i de mode, ale miałam w głowie genialną koncepcję na notkę o moim rodzinnym mieście - Włocławku. Dworzec wydał mi się wręcz idealnym miejscem ukazującym moje powroty i wyjazdy. Niestety, jak to u mnie bywa, nie zrobiłam tego od razu, a wena szybko ode mnie odpłynęła. 
W efekcie mogę Was tylko zostawić z kawałkiem Małpy - Wyjeżdżam by wrócić, który idealnie ilustruje mój stosunek do tego miasta. Pozdrawiam, szczęśliwego nowego tygodnia!

 Po raz kolejny wracam, bo chyba mam to szczęście,
Że są ulice za którymi dalej tęsknie,
Kilka pustych przystanków i jeszcze więcej,
Niż skrzyżowanie, o którym było w czwartym wersie,
To to miejsce odbite w kilku parach źrenic,
Które wierzą, że ich życie kiedyś się zmieni,
Kilka zmęczonych twarzy pełnych nadziei,
Że znajdą miłość pośród pyłu i kamieni,
To moje pięćdziesiąt cztery metry pełne wspomnień,
Oczy siostry w których wciąż widzę ten sam płomień,
Cztery ściany, które nadal mówią do mnie
I jak mokre oczy ojca znają moją historię,
Ja wracam po wojnie z samym sobą,
Może gdy będę w końcu w domu znów coś stworzę,
Dziś wracam do Ciebie i już jestem w drodze,
Więc zostaw wszystko i przyjdź na dworzec.

Po raz kolejny wracam, bo wciąż to miasto

Kryje tajemnice, które nie dają mi zasnąć,
Jadę, żeby popatrzeć w oczy ludziom przez chwilę,
Wracam do domu, który chroni moją rodzinę. 

 

12 komentarzy:

  1. Swietne zdjecia!Sweter masz genialny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Moonia jak zwykle pośmiałam się czytając twoje barwne notki ;D
    Zdjęcia już widziałam genialne ;) buziak! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. te spodnie są świetne !;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak... bo mało komu chce się czytać tekst... lepiej skomentować same zdjęcia;p

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj niedziela to zdecydowanie dzień lenistwa, uwielbiam wtedy nic nie robić i leniuchować :)A akademiki wiadomo, że są fajne! :D Co do zdjęć, podoba mi się ten dalmatyńczykowy look, dobrze jest eksperymentować!

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny zestaw! Podobają mi się takie kolory ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Moni, jesteś wyjątkowa :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wyglądasz ślicznie. :D Zdjęcia bajeczne :)
    Zapraszam do mnie :)
    http://kaksajna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. super zdjęcia i genialna stylówa!:)

    OdpowiedzUsuń
  10. łaaał cudowna jesteś :)

    OdpowiedzUsuń